To realizacja harmonogramu przedstawionego w
listopadzie przez Marka Wołocha, byłego prezesa PKS w Kielcach, a
obecnie likwidatora firmy. - Wymówienia wręczone w grudniu będą
skutkowały na koniec marca. Wtedy w PKS-ie będzie pracowało 139 osób.
Spośród tej grupy zwolnienia obejmą w styczniu jeszcze około trzydziestu
osób - mówi Wołoch.
- Trudno spokojnie komentować takie
postępowanie, bo to skandal. W firmie zostają emeryci, a zwolniono na
przykład mechanika, który sam utrzymuje pięcioosobową rodzinę -
denerwuje się Zbigniew Zwierzyński, szef zakładowej "Solidarności".
Zgodnie z zapowiedziami likwidowane są jednocześnie połączenia
lokalne. W grudniu zawieszono dziesięć linii. - W styczniu zrobimy to z
kolejnymi sześcioma. Ich utrzymanie proponowaliśmy samorządom, ale na
takie rozwiązanie decydują się nieliczne samorządy, na przykład
Daleszyce - mówi Wołoch.
Tymczasem na dworzec przy ul.
Czarnowskiej mają niedługo wejść prywatni przewoźnicy. - Na podpisanie
czekają umowy z dwoma dużymi firmami - zapowiada. Jest również gotowa
tzw. wycena zamknięcia, w tym działek przeznaczonych na sprzedaż. Jedna z
nich jest szczególnie atrakcyjna, bo ma aż 1,16 hektara.
- Ogłoszenie o sprzedaży pojawi się prawdopodobnie w lutym - twierdzi
likwidator. Nie chce zdradzić jaka jest jej wartość, ale twierdzi, że
całkowita wycena gruntów porównywalna jest z szacunkową wartością, o
której była mowa w listopadzie, gdy zapadła decyzja o likwidacji. -
Teraz zobowiązania spółki są na poziomie około 8,5 mln zł przy wartości
majątku 16-18 milionów - mówił wówczas Marek Wołoch. I zapowiadał, że
będzie dążył do sprzedaży wydzielonych części przedsiębiorstwa, a
zwolnienia obejmą około 40 osób.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kielce