Jeśli widownia "świadomie i dobrowolnie" przychodzi na mój program, to nie siada z nogami założonymi i rękami splecionymi i nie wysyła fluidów "baw mnie kolego". Już od "Dobry wieczór" czuje się sympatię, której kupić się za żadne honoraria nie da i nie jest tego w stanie załatwić nawet najbardziej obrotna menadżerka.